maj 12 2008

Dzień 2.


Komentarze: 0

Dzień dobry.

Jeśli inni się wyspali, to zazdroszczę.

Wstaliśmy i zaczęliśmy się zastanawiać jakby tu spędzić kolejny dzień. Dawid leżał w namiocie, nieprzytomny (ze zmęczenia?). Biedactwo. Nawet sobie nie wyobrażacie, jaka byłam zła. Obiecał, że nie przesadzi, a ewidentnie coś mu zaszkodziło. Może mu skórka od kiełbaski zaległa na żołądku, ja nie wiem. W oczekiwaniu, aż Moje Kochanie wróci do świata żywych, uprzyjemnialiśmy sobie czas wesołą rozmową. Długo to trwało. Bardzo długo. Zadzwoniła jego Mama, odebrałam telefon i bałam się, że zapyta czy może rozmawiać z Dawidem. Co mam powiedzieć? Zapił i leży nieprzytomny? Nie, powiem, że poszedł o sklepu i zapomniał komórki, a do sklepu to daleko, jeszcze trochę czasu upłynie zanim wróci.

W końcu wstał, rześki (?) i bez kalesonów, no po prostu młody bóg. I tu psikus, mój najukochańszy chłopak jakoś się do mnie nie odzywa... Nawet nie patrzy. Wstyd mu? No, może... Powinno być w każdym razie.

Siedziałam sobie na leżaczku i cieszyłam się słonkiem. W końcu przyszło do mnie Moje Kochanie. Miałam nadzieję, że zacznie od przepraszam. To by było w sumie wymagane. Ale nie, skąd. Zapytał gdzie jest jego telefon (ja mam), co mówiła jego Mama (pytała, czy zmarzliśmy) i czy prosiła, żeby oddzwonił (nie, nic takiego nie powiedziała). No i tyle. Odwrócił się i poszedł. To by było wszystko na temat przeprosin, skruchy czy innych tam takich podobnych. Fajnie.

Do końca dnia nie odezwał się do mnie ani słowem. Nawet nie patrzał w moją stronę. Dziwne? Dziwne... Zostali mi do towarzystwa jego znajomi, nawiasem mówiąc super ludzie. Wczesną nocą Dawid pożegnał się ładnie ze wszystkimi (poza mną) i poszedł spać. Biedak zmęczony, to wiejskie powietrze tak wykańcza nas, mieszczuchów.

Pytałam jego znajomych, powiedzieli, że nie są pewni, czy Dawid w ogóle wie, że ja jestem zła. Jak nie wie to czemu się nie odzywa?? To znaczy on jest zły?? Dlaczego...? Bo się upił i mu teraz wstyd i jest zły. Nie, to słabe. Bo powiedział mi, że mnie kocha, a ja mu nie odpowiedziałam tym samym. No, lepsze, ale też w sumie do dupy... Kończy mi się wena na nastęne powody. 

Jak przyszła już i na mnie ochota do spania, postanowiłam, że dzisiejszą noc będę spała w domku. Raz że zimno. Dwa że nie mam ochoty iść do niego do namiotu po tym jak mnie potraktował. Można to też po prostu nazwać fochem... ;)

Dzisiaj się wyśpię.

Dobranoc

drosera : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz